LAST MONTH

Kolejny miesiąc za mną. I kolejny rok blogowania. Minęły już ponad trzy lata od opublikowania pierwszego postu na tej stronie. W międzyczasie sporo się zmieniło, ale to co najważniejsze pozostało dokładnie takie samo – w dalszym ciągu mam wokół siebie bliskie mi osoby i mogę liczyć na ich wsparcie w każdej sytuacji. W dzisiejszym poście poza tradycyjną porcją zdjęć, znajdziecie też małą fotorelację z naszej urodzinowej imprezy. W końcu udało nam się spotkać w pełnym składzie i bawić do białego rana. 

Mam nadzieję, że ten tydzień będzie równie piękny i słoneczny co ostatnie kilka dni, a poniedziałek okaże się dla Was bardziej znośny niż zwykle :).

1. Widok na moją ukochaną sopocką plażę. / 2. Pierwsze ciepłe dni. / 3. Wiosna przyszła! / 4. Prosty zestaw na każdy dzień. 

Wszystkie kwiaty w jednym wazonie.

Morze o świcie. Czasami warto wstać trochę wcześniej dla takich widoków.

Easy like Sunday morning. 

Mały backstage :)

Propozycja dla łakomczuchów.

Kot o imieniu Dres miał mały incydent z nieznanym nam zwierzęciem. Na szczęście czuje się coraz lepiej. 

Kojarzycie mój ukochany notes? Tak wyglądał po spotkaniu z moim bratankiem i jego niebieską kredką …

so happy to have you girls

Po więcej zdjęć zapraszam na mój profil Instagram.

 

LOOK OF THE DAY

jacket / kurtka – Goodlookin.pl 149 złotych

bag / torebka – Parfois 109 złotych

shoes / skórzane szpilki – Topshop 49 funtów

scarf / szalik – Cubus 59 złotych

jeans / dżinsy – Abrecrombie&Fitch 88 euro

T-shirt – Bohoboco 350 złotych

The first week of spring didn’t disappoint me, but because of the changing weather and rising temperatures I needed to make modifications in my everyday clothing. Winter jacket and coats landed in my closet, I hope they will stay there at least till October.  I’m wearing sneakers instead of Emu, and  pumps instead of heavy boots. In today’s outfit (which I chose to wear on a sunny Saturday) I wanted to show you a few pieces perfect for the midseason. Let me know which items do you like.

 Pierwszy tydzień wiosny mnie nie zawiódł, ale zmieniająca się pogoda i coraz wyższe temperatury wymogły wprowadzenie małych zmian w moich codziennych zestawach. Zimowe kurtki i płaszcze wylądowały w szafie i mam nadzieję, że najbliższa okazja do ich założenia pojawi się najszybciej w październiku. Emu zamieniłam na trampki, a ciężkie botki na pantofle. W dzisiejszym zestawie, który wybrałam na słoneczną sobotę, chciałam pokazać kilka rzeczy, idealnych na tegoroczny okres przejściowy. Czy coś przypadło Wam do gustu? :)

PETIT PARIS

Like most of my trips connected with blogging, the last trip to Paris wasn’t planned at all. I had to decide if I’m going, immediately after I came back from New York, it took me 5 minutes. I was happy like a child, becasue during my previous visit Paris made a big impression on me. This time it was no different. I have some great memories just after three days. The moment when I first went into our apartament, and run to the balcony, acting like a child in candy store, just to look if I could see the Arc de Triomphe. The mad search for perfect shoes, which I could wear to Gosia Baczyńska show. The view of the rising Sun over the Eiffel Tower, and lovely dinner at a small Italian place, on the other side of the Seine. Leaving Paris I felt like I was watching a really beautiful film and it was time to go back to reality. I have a perfect souvenir – a bunch of pictures to which I can return at any moment.

Jak większość moich podróży związanych z blogowaniem, wyjazd do Paryża nie był do końca zaplanowany. Zaraz po przyjeździe z Nowego Jorku, musiałam podjąć szybką decyzję czy zacząć się ponownie pakować. Zajęło mi to pięć minut. Oczywiście cieszyłam się jak dziecko, bo ostatnim razem Paryż zrobił na mnie ogromne wrażenie. Tym razem nie było inaczej. Po tych trzech dniach mam w głowie kilka niezapomnianych momentów; gdy po raz pierwszy weszłam do naszego apartamentu i piszcząc z radości pobiegłam otworzyć drzwi od balkonu, aby wypatrzeć Łuk Triumfalny; szalone poszukiwania butów na pokaz Gosi Baczyńskiej; słońce wschodzące nad wieżą Eiffla, czy uroczą kolację w małej włoskiej knajpie na drugim brzegu Sekwany. Wyjeżdżając z Paryża czułam się jak po pięknym seansie filmowym, kiedy to zapalające się w sali światła uświadamiają mi, że czas wracać do rzeczywistości. Na pamiątkę mam masę zdjęć, do których będę mogła wrócić w każdej chwili. 

Po pokazie H&M, Zosia przekonała nas żebyśmy wróciły do hotelu pieszo. Nogi bolały nas strasznie, ale "miasto światła" po zmroku prezentowało się wyjątkowo pięknie. 

W tym pasażu, niedaleko Rue du Louvre, Christian Louboutin otworzył swój pierwszy butik. Za namową Gosi, która znana jest ze swojej imponującej kolekcji butów (nie uwierzyłybyście jakie modele ma w swojej szafie:)), poszukiwania idealnych szpilek rozpoczęłam właśnie w tym miejscu. Niestety nie znalazłam pasującego na mnie modelu ze słynną czerwoną podeszwą, ale wizytę w tym pięknym sklepie i tak uznaję za udaną :).

 Ulicę Saint Honore przeszłyśmy wzdłuż i wszerz. Ekskluzywne butiki, do których zwykle wchodzi się ze skrępowaniem i nieśmiałością, w Paryżu są wypełnione ludźmi, a ich próg przechodzi się z przyjemnością. Po przymierzeniu trzydziestu par butów w dalszym ciągu nie znalazłam modelu, na który mogłabym wydać zaoszczedzoną na ten zakup kwotę. Piękne pudrowe szpilki od Saint Laurent były już niedostępne w moim rozmiarze, więc poszukiwania po raz kolejny nie zakończyły się sukcesem.

sunglasses / okulary – Asos; top / bluzka – COS; vest / kamizelka – mój projekt / trousers / spodnie – Mango; bag / torebka – Kazar; watch / zegarek – MK

Słynny butik CHANEL, w którym znajduje się słynna ściana z luster.

Łuk przy Jardin des Tuileries, niedaleko Luwru. 

Drugiego dnia, po odbębnieniu zwiedzania i wykonaniu zdjęć, chwyciłyśmy się ostatniej deski ratunku. Wsiadłyśmy w taksówkę i ruszyłyśmy w stronę słynnej galerii handlowej Printemps. Zosia szybko odnalazła dział z przyborami kuchennymi, Gosia pobiegła mierzyć najnowszą kolekcję sukienek Victorii Beckham, a ja skrupulatnie przyglądałam się każdej napotkanej parze szpilek, znajdując w końcu tę wypatrzoną poprzedniego dnia na Saint Honore, i to w moim rozmiarze! :)

Czym byłyby zakupy bez ukochanych przyjaciółek! :) Przed podjęciem ostatecznej decyzji, rozsiadłyśmy się na pięknej pikowanej kanapie i rozważyłyśmy wszystkie za i przeciw. Zosia namawiała mnie na szpilki od Diora, twierdząc, że będą bardziej uniwersalne, za to Gosia bez wahania kazała kupić mi obydwie pary :). Po przemyśleniu zawartości mojej szafy, pomaszerowałam do kasy. Nie żałuję! :)

Widziałyście już relację z pokazu Gosi Baczyńskiej i prezentacji kolekcji H&M (tutaj i tutaj).

Dzięki zakupom w Printemps znalazłyśmy piękną kawiarnię, firmowaną przez najsłynniejszy magazyn modowy na świecie – Vogue. To tu postanowiłyśmy załatwić blogowe sprawy – odpisać na pilne maile, przegrać zdjęcia i opublikować post …

… zrobiłabym to pewnie bez problemu w hotelu, gdyby w naszym cudownym apartamencie internet działał trochę lepiej …

… łączność z siecią można było znaleźć tylko na korytarzu …

… za to w naszym pokoju królował ład i porządek …

Piękny widok z Westin Hotel.

Czy Francuzi nie są oryginalni? :)

Mały deszcz jeszcze nikomu nie zaszkodził, tym bardziej, jeśli po nim można podziwiać piękną tęczę nad ulicami Paryża.

sweatshirt / bluza – Asos; trousers / spodnie – Mango; coat / płaszcz – H&M; sneakers / trampki – Converse; bag / torebka – Małgorzata Bartkowiak

Słynna Angelina – ulubiona kawiarnia Coco Chanel.

Moim zdaniem najwspanialsze miejsce w Paryżu – księgarnia Galignani, to coś więcej niż sklep z książkami. Znajdziemy tam najpiękniejsze wydania słynnych powieści, albumy nie do kupienia w Polsce i wszystko czego dusza zapragnie, a mogło być przelane na papier. 

Tak, na tym zdjęciu "rozdziawiam" buzię z wrażenia. 

Poza nowymi butami, przywiozłam do Polski jeszcze jedną rzecz – pięknie wydany album, uwieczniający produkcję mojego ukochanego filmu "Śniadanie u Tiffany'ego".

Przypadkowo spotkana paryżanka.

"Złote" ulice Paryża.

I piękny widok na koniec. Czy ktoś z Was zna bardziej romantyczne miejsce na świecie? 

Z cyklu: Całkiem zdrowo. Świeży koktajl z owoców Goji, truskawek i bananów

 

Jagody Goji. Uznane za jedne z najbardziej odżywczych produktów na świecie. Z kilku różnych źródeł dochodziły do mnie informacje o cennych wartościach tych małych koralików i z ciekawości postanowiłam je wypróbować. Są niewielkie, o podłużnej strukturze i słodkim smaku. W trakcie przygotowywania przepisu, wyczytałam, że dzięki bardzo dużej zawartości przeciwutleniaczy owoce Goji wpływają głównie na mechanizmy obronne komórek. A zatem pomagają w eliminacji wolnych rodników i tym samym opóźniają procesy starzenia się oraz wzmacniają działanie układu odpornościowego. Co więcej, pomagają w utrzymaniu prawidłowego poziomu cukru we krwi i wpływają korzystnie na wątrobę i nerki.

 Wiarygodnych informacji o prozdrowotnych wartościach tychże owoców jest coraz więcej. Najbardziej jednak cieszy mnie to, że nie trzeba się z nimi jakoś specjalnie obchodzić. Wystarczy zalać gorącą wodą, a następnie zmiksować z ulubionymi owocami. Taki koktajl witaminowy bardziej mnie przekonuje, niż mała powlekana tabletka z informacją na opakowaniu, zapewniającą o odpornościowym działaniu.

Zastosowanie:

  • mogą być spożywane na surowo jako przekąska,
  •  mogą stanowić dodatek do porannej owsianki (dodajemy w trakcie gotowania mleka z płatkami owsianymi i bakaliami),
  • jako jeden ze składników domowego kompotu, 
  • jako dodatek do ciast (np. keksów, serników, jabłeczników),
  • przygotowane z gorącą wodą (jako herbata ziołowa).

Skład:

2 banany

500 g świeżych truskawek

2 łyżki suszonych owoców Goji 

1 szklanka jogurtu naturalnego

A oto jak to zrobić:

1. Na kilka godzin (a najlepiej na noc) jagody Goji zalewamy wodą i odstawiamy w suche miejsce. 

2. W trakcie mieszania wszystkich składników, dodajemy namoczone jagody Goji wraz z pozostałą wodą. Całość miksujemy na jednolitą masę. Spożywamy od razu :-)

Komentarz: Do tego koktajlu proponuję również dodać 1 łyżkę siemię lnianego, które zawiera sporo kwasów tłuszczowych z grupy Omega-3, błonnika, kwasu foliowego i witaminy B i E.

The easiest outfit of the decade

red jeans / czerwone spodnie – Mango by Answear.com

 shirt / bluzka z bawełny – COS

 coat / trencz – Zara (kolekcja wiosna/lato 2013)

 sneakers / trampki – Converse by Answear.com

 sunglasses / okulary – J.Crew

The title of todays post refers not only to versatility of my look in relation to changing trends, but also to the possibility for women of all ages to wear it.I’m 26 years old, and I think that sneakers, slim trousers, a striped sweater and a classic trench coat, are items that I can wear both in my twenties and in my thirties.

Tytuł wpisu dotyczy nie tylko uniewersalności dzisiejszego stroju pomimo zmieniających się trendów, ale również jego zastosowania dla kobiet w różnym wieku. Mam 26 lat, ale trampki, spodnie rurki, pasiasty sweter i klasyczny trencz, mogłabym nosić zarówno jako dwudziestolatka, jak i trzydziestolatka. Proste połączenia kolorystyczne pasują kobiecie w każdym wieku, a klasyczne kroje są łaskawe dla naszych sylwetek. Trzymajmy się jednak kilku zasad; trencz nie może być za długi, bo doda nam kilogramów, poziome paski powinny być cienkie, aby nie poszerzać ramion, a spodnie idealnie dopasowane. Jeśli któraś z Was nie posiada jeszcze idealnych trampek, to najwyższy czas to zmienić. Polecam kupić model w neutralnym kolorze za kostkę, bo sznurowadła i górę trampek będziemy mogły schować pod nogawkę spodni, dzięki czemu nasze nogi będą wydawały sie zgrabniejsze (po raz kolejny mam dla Was zniżkowy kod na 20% do Answear.com, w którym znajdziecie między innymi Conversy, kod jest ważny do 31 marca, wystarczy wpisać MLE11 przy dokonywaniu zakupu – więcej szczegółów znajdziecie tutaj). Która z Was zdecydowałaby się na taki zestaw?

Forever young

While reading popular fashion magazines I often notice pictures of women in their forties who still look amazing, for example: Victoria Beckham, Heidi Klum, Elle MacPherson, Monica Bellucci or Grażyna Torbicka (they’re in their fifties?). I'm amazed by the fact they look so beautiful in the prime of their life. Yes, the miracles of medicine have a share in it, however there can be no denying that a healthy lifestyle, diet and cosmetics are also crucial in remaining beautiful. After reading many articles I have one conclusion: the basis of beautiful appearance, at any age, is a proper diet. (I ate a box of chocolates writting this post, but they were delicious so it doesn't count). Victoria Becham eats only the best quality products, she avoids carbohydrates replacing them with fruits and vegetables. Heidi Klum drinks at least 3 liters of water a day, and one of our Polish stars after 40, Kinga Rusin says that you won't find any processed food, any sodas or sweets in her fridge. Can we look like this? I say: yes we can! If starting from today we balance our menu, and add to it some "miracles" the nature gave us, in the future we’ll have a reward in beautiful skin, shiny hair, and strong nails. Below you will find a couple of ideas on how to eat well.

Oglądając popularne magazyny o modzie, często trafiam na zdjęcia niesamowicie wyglądających kobiet po czterdziestce. Do ich grona należą między innymi Victoria Beckham, Heidi Klum, Elle MacPherson, Monica Bellucci czy Grażyna Torbicka. Nie mogę wyjść z podziwu, jak pięknie można wyglądać w kwiecie wieku. Cuda medycyny na pewno mają tutaj swoją zasługę, ale wpływ na naszą nieprzemijającą urodę z pewnością ma też tryb życia, kosmetyki i sposób żywienia. Po przeczytaniu wielu artykułów, dochodzę do jednego wniosku: podstawą pięknego wyglądu, w każdym wieku, jest prawidłowa dieta (piszące ten post zjadłam pudełko czekoladek, ale były pyszne, więc się nie liczy). Victoria Beckham wielokrotnie podkreśla, że jej dieta jest w dużym stopniu oparta na dokładnym doborze dobrej jakości produktów. Unika węglowodanów i zastępuje je warzywami i owocami. Heidi Klum wypija minimum trzy litry wody dziennie. Natomiast jedna z naszych polskich gwiazd, po czterdziesce, Kinga Rusin w wywiadach mówi, że u niej w lodówce nie znajdzimy przetworzonej żywności, słodyczy i napojów gazowanych. Czy każda z nas może tak wyglądać? Według mnie tak! Jeśli już dziś zbilansujemy nasz jadłospis i wprowadzimy do niego „cuda”, które podarowała nam natura, to w przyszłości otrzymamy nagrodę w postaci pięknej skóry, lśniących włosów i zdrowych paznokci. Przygotowałam więc dla Was małą ściągę żywieniową.

Śniadanie:

Doskonale już wiecie, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia (męczę Was tym gadaniem prawie od dwóch lat, więc wypadałoby już zapamiętać:)). Co jeść na śniadanie, żeby poczuć z rana energetycznego kopa i rozpromienić naszą cerę?

PŁATKI OWSIANE – zawierają witaminy B1, B6 i E, cynk, żelazo i wapń, które przywracają skórze świeży wygląd i pomagają zwalczyć trądzik.

JOGURT NATURALNY – można dodać go do owsianki, poprawia elastyczność skóry. Możecie go zrobić sami (tutaj link).

TRUSKAWKI – likwidują przebarwienia na skórze, dodane do owsianki znacznie poprawią jej smak.

PESTKI DYNI – w ich skład wchodzi dużo cynku, który świetnie nadaję się do walki z trądzikiem. Dodawajcie je do wszystkiego, lub przygotujcie z nich pyszne pesto (zmiksujcie pitruszkę, pestki uprażone na patelni, oliwę z oliwek i odrobinę przypraw).

MIÓD – rozjaśnia, regeneruję i wygładza cerę (w czasach starożytnych miód był stosowany do leczenia ran, oparzeń, czy skaleczeń). Całkowicie zastąpiłam cukier tym przepysznym pszczelim produktem. Doszło do tego, że w torebce trzymam zawsze mały słoiczek miodu, gdyby w którejś z kawiarni go nie było (stałam się przez to obiektem kpin Kasi, ale wiem, że tak naprawdę mi zazdrości :D).

CHRUPKIE PIECZYWO ŻYTNIE – pełnoziarniste pieczywo pomaga usunąć szary, zmęczony wygląd cery. To fakt, że jest trochę bez smaku, ale z wędzonym łososiem i rukolą jest zjadliwe.

JAJKA – obfitują w witaminy A, D, E, również posiadają wiele witamin z grupy B. Naukowcy twierdzą, że możemy jeść ich nawet dziesięć tygodniowo.

GREJPFRUT – żeby przedstawić wszystkie zalety tego magicznego owocu musiałabym Was zamęczać trzy razy dłużyszym tekstem. W skrócie: pomaga organizmowi w obronie przed żylakami i ma szczególne znaczenie w pielęgnacji cery naczynkowej i w walce z trądzikiem różowatym, poprawia bowiem gojenie się ran oraz rozjaśnia przebarwienia. Uważam, że dzień bez zjedzenia grejpfruta jest dniem straconym :).

WODA – prawidłowe nawodnienie organizmu od wewnątrz przekłada się na prawidłowe nawilżenie i sprężystość skóry właściwej. Im więcej wypijecie jej w ciągu dnia tym lepiej, nasze minimum to 1,5 litra dziennie!

Drugie śniadanie:

Drugie śniadanie nie musi być już tak obfite jak pierwsze. Jednak jeżeli chcemy mieć cerę niczym przysłowiowa brzoskwinka, musimy pamiętać, aby nie dać się przekonać złemu chochlikowi, występującemu pod postacią drożdżówki, chipsów czy słodyczy.

GORZKA CZEKOLADA –  możemy w niej znaleźć mnóstwo potasu, magnezu oraz polifenolu. ponieważ nie posiada cukru jest świetną sycącą przekąską (powinna zawierać minimum 70% masy kakaowej). Nie jest prawdą, że po jej zjedzeniu pojawia się trądzik. Gdyby tak było, to uwierzcie mi – moja twarz byłaby jak jedna wielka krosta.

 OWOCOWY KOKTAJL – ten nie zawierający konserwantów i cukru świetnie spełni się w roli małej przekąski. Małą butelkę najlepiej zawsze trzymać w torebce i sięgać po nią, gdy najdzie nas ochota na coś pysznego. Możecie spróbować na przykład nowości od Tymbarku, FRUKTAJL dostępnego aż w czterech smakach (mój ulubiony to brzoskwinia z mango).

MANGO – od wieków ten owoc był stosowany jako lek służący do usuwania toksyn z organizmu, leczenia niedokrwistości i uzdrawiania systemu nerwowego. Zawiera witaminy A, C, D oraz beta karoten. Jeszcze kilka lat temu był bardzo ciężko dostępny, ale teraz możemy znaleźć go praktycznie w każdym większym sklepie.

Lunch:

Tak naprawdę, jedzenie dużej ilości warzyw w ciągu dnia jest najważniejszym elementem zdrowej diety. Zwłaszcza gdy zależy nam na pięknym wyglądzie naszej skóry. Zazwyczaj swój lunch przygotowywuję rano i pakuję go do małego plastikowego pojemnika. Jest to bardzo dobry sposób, aby zaoszczędzić pieniądze i na dodatek mam 100% pewność, że wiem co jem :).

AVOCADO – zapewnia skórze gładkość i walczy z wszelkimi słonecznymi alergiami. Moją ulubioną potrawą z avocado jest guacamole, straram się je przyrządzać raz w tygodniu (tutaj macie kilka rad Zosi, na to co można jeszcze zrobić z avocado).

SIEMIĘ LNIANE – gdybym miała wybrać jeden produkt, najlepszy z całej listy, bez byłoby to siemię lniane. Jego cudowne właściwości są imponujące, ale chyba najważniejszą zaletą jest bardzo duża zawartość kwasów omega 3. Same nasionka są neutralne w smaku, więc możecie je dodawać do wszystkiego, na przykład sałatki, koktajlu czy sosu do mięsa (po prostu przemycajcie je wszędzie gdzie się da :))

RUCOLA – zielone warzywa zawierają dużo witamin A i C, kóre zapobiegają starzeniu się skóry. Rucola ma bardzo intensywny smak, świetnie nadaje się jako dodatek do sałatki, można z niej też przygotować pyszne pesto.

ROSZPONKA – potocznie nazywana polną kapustą. Znajduje się w niej wapń, fosfor oraz żelazo. Używam jej zamiast popularnej sałaty, ponieważ jest dużo smaczniejsza.

CZERWONA PAPRYKA – zawarta w niej duża ilość witaminy C wspomaga produkcję kolagenu

ŻURAWINA – może jej spożywanie nie do końca wpływa na naszą urodę, ale jest bardzo ważna w procesie zwalczania bakterii w naszym organizmie.

GRILLOWANY KURCZAK – białko, czyli podstawowy budulec większości tkanek ciała jest niezbędny, aby skóra wyglądała ładnie i młodo. Najlepiej pozyskać je jedząc chude mięso. Starajcie się kupować kurczaki z wiejskich hodowli (możecie je rozpoznać na przykład po wielkości – im mniejszy tym lepszy).

ORZECHY WŁOSKIE – jedzenie garści orzechów dziennie może nam przynieść wiele korzyści, między innymi zapewni nam gładszą skórę, zdrowszy wygląd włosów, ładne paznokcie i błyszczące oczy (jeśli chcecie przeczytać więcej informacji na ten temat, zajrzyjcie tutaj).

POMIDORY – obecna w nich witamina C, zwiększa stopień dotlenienia skóry, wzmacnia drobne naczynia krwionośne, odżywia ją i dodaje energii, a witamina E, zwana eliksirem zdrowia i młodości chroni przed powstawaniem zmarszczek i przedwczesnym starzeniem się.

OLIWA Z OLIWEK – obecna w oliwie witamina E, nadaje skórze zdrowy i promienny wygląd. Możemy ją delikatnie podgrzać i wymoczyć w niej ręce – efekt nowej skóry jest natychmiastowy.

Obiadokolacja:

Powyższe zdjęcie przedstawia purée ze słodkich ziemniaków, które poleciła mi Kasia. Do jego przygotowania potrzebujemy: 0,5 kg zwykłych ziemniaków, 0,5kg batatów, mleko, masło i sól. Na początku gotujemy ziemniaki. Potem, używając widelca lub specjalnego przyrządu do ugniatania ziemniaków, robimy miazgę. Do dużego garnka wkładamy masło, wlewamy mleko (ilość – od sreca :)) i wrzucamy naszą "papkę ziemniaczaną". Całość trzymamy, na małym ogniu, przez około 5 minut.

BATATY – są bogatym źródłem potasu, magnezu, fosforu, sodu i wapnia. Uwielbiam frytki z batatów (nie jest to najzdrowsza przekąska, ze względu na obróbkę termiczną, ale z pewnoscią jest pyszna).

MLEKO – bogate w witaminy młodości A i E sprawią, że pijąc ję, bedziemy mogli dłużej cieszyć się promienną i młodą skórą.

SÓL – z solą nie należy przesadzać, ale nie wolno jej wykluczać, w końcu jest to naturalny minerał.

Drugą opcją obiadokolacji jest łosoś przygotowany na parze. Po przepis odsyłam do postu Zosi (tutaj).

ŁOSOŚ  – witamina B6 zawarta w tej rybie reguluje pracę gruczołów łojowych i zapobiega wypadaniu włosów 

SZPINAK – to zielone warzywo jest wciąż niedoceniane i przez niektórych całkowicie eliminowane z diety. Tymczasem jest to bogate źródło substancji odżywczych oraz antyoksydantów (witaminy C, E, luteiny, beta-karotenu). Szpinak zawiera witaminy z grupy B, kwas foliowy oraz potas, żelaza, magnez i kwasy tłuszczowe omega-3. Szpinak poddany obróbce nie traci swoich właściwości!

CYTRYNA – ma właściwości antybakteryjne, oczyszcza cerę i ściąga rozszerzone pory, dlatego doskonale pielęgnuje tłustą cerę!

BROKUŁY – są idealnym spowalniaczem starzenia się skóry

CZOSNEK – czyli naturalny antybiotyk. Pamiętajcie, żeby po jego zjedzeniu (najlepij na noc) wypić szklankę mleka – dzięki temu unikniemy nieprzyjemnego porannego wyziewu.

Na koniec, oczywista oczywistość: stres, palenie papierosów, nadużywanie alkoholu, nadmierne opalanie się, zbyt mała ilość spożywanej wody, nieodpowiednia dieta sprawiają, że nasza uroda szybciej przemija (wiem, bardzo odkrywcze, zasłużyłam na nagrodę :)).

Jeśli ktoś dotarł do końca wpisu to gratuluję cierpliwości! :) Mam nadzieję, że ta pokaźna liczba informacji, została przez Was zapamiętana chociaż w małym procencie. Jak zwykle czekam na Wasze własne sugestie w komentarzach, ucieszę się też jeśli napiszecie, jak Wy przemycacie zdrowe produkty w codziennej diecie.