Look of the Day – date in the garden

earrings / kolczyki – YES 

dress / granatowa sukienka – MLE Collection 

leather shoes / skórzane klapki – Gino Rossi 

basket / koszyczek – RobotyRęczne

   "Czy to jest randka?" spytałam wczoraj mojego męża, gdy z okazji jego imienin, wyszliśmy do ogrodu na kieliszek wina. Zachód był piękny, ale oglądałam go już zawinięta w koc. Mam nadzieję, że Wam też udało się skorzystać w weekend z tej pięknej, prawie letniej pogody. Na zdjęciach widzicie dziś sukienkę, którą stworzyłam z myślą o wielu okazjach. Miałam w niej iść na wesele w stylu boho (które niestety zostało odwołane), ale wiem, że w zestawieniu z klapkami sprawdzi się też jako typowo wakacyjna sukienka.  

Look of The Day – Festiwalowe lato odwołano.

cardigan / kardigan – Tommy Jeans on modivo.pl

grey dress / szara sukienka – MLE Collection (jeszcze dostępna)

basket / kosz – Mango (stara kolekcja, miał już parę dziur ale udało się je zaszyć)

white sneakers /  białe trampki – Vagabond

hair clip / spinka do włosów – NAKD

   Z wprowadzonych ostatnio poluzowań staramy się korzystać ostrożnie. W takie miejsca jak to wybieramy się w tygodniu, po pracy. Zdajemy sobie sprawę, że w weekendy zapewne pojawią się tu osoby, które nie mogą pozwolić sobie na taki wypad w dzień powszedni, a też mają prawo skorzystać z pustych plaż. 

   Gdy kilka miesięcy temu nanosiłam ostatnie poprawki na prototyp sukienki, którą widzicie dziś na zdjęciach, myślałam, że będę ją zakładać na te szalone letnie sopockie imprezy, albo na festiwale muzyczne i randki z mężem na monciaku. No cóż. Skończyło się na trampkach i grubym swetrze. Moda dostała prawdziwego kopniaka w twarz – dobrze, że od dawna za nią nie pędziłam. 

Look of The Day – gdy pójście po mleko staje się wyzwaniem.

t-shirt / biała koszulka – MLE Collection (w tym momencie dostępny w kolorze czarnym)

earrings / kolczyki – YES  (z kodem wiosna2020 otrzymacie 20% rabatu na drugą i każdą kolejną sztukę biżuterii)

trench coat & jeans / trencz i dżinsy – Zara (stara kolekcja)

sneakers / trampki – Converse

   Koronawirus wpłynął na świat mody i nasz styl bardziej niż jakiekolwiek inne zjawisko ostatnich kilkudziesięciu lat, więc mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko, że od kilku tygodni, pod przykrywką niedzielnych wpisów, podkładam Wam pod nos nieco dłuższe teksty. Ciężko byłoby mi omijać tutaj temat epidemii – nawet jeśli szukamy na blogach i Instagramie modowych inspiracji, to powinny mieć one jakieś odzwierciedlenie w tej nowej, dziwacznej rzeczywistości. Chociaż udało nam się już nieco przyzwyczaić do nowej sytuacji, to wytyczne zmieniają się jak w kalejdoskopie, więc dziś, na podstawie kilku rzetelnych źródeł postaram się w telegraficznym skrócie opisać najważniejsze zasady „ubioru”, w którym wybieramy się po zakupy.

   Zacznę od tego, że nie moją rolą jest ocena tego, czy maseczki działają. Codziennie wypowiadają się na ten temat eksperci z tytułami naukowymi i, pewnie tak jak część z Was, również zauważyłam, że czasem przeczą sobie nawzajem. Zakrywanie ust i nosa od tego tygodnia jest jednak obowiązkowe, więc jakąkolwiek polemikę uważam w tym momencie za zbyteczną. Kończąc ten asekuracyjny wstęp wspomnę tylko o George’u Gao, szefie chińskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, który w wywiadzie dla renomowanego „Science” brak wymogu noszenia maseczek wskazał jako główny błąd popełniamy w Europie w walce z wirusowym kryzysem.

   Wróćmy na nasze podwórko, do pytania, jak bezpiecznie wyjść na zakupy. Wiem, że pewnie podniosą się tutaj głosy, że opisane przeze mnie zasady, nie zabezpieczają nas w stu procentach i bez kombinezonu, przyłbicy, podwójnej maski i kaloszy nie powinnyśmy wychodzić z domu, ale każdy z nas powinien dziś umieć znaleźć złoty środek między tym, co jest dostępne, a co w największym stopniu zmniejsza ryzyko zakażenia. Trzeba również pamiętać o tym, że profesjonalne zabezpieczenia powinniśmy zostawić dla lekarzy, pielęgniarek i ratowników, i dopiero gdy zaopatrzenie naszego państwa na to pozwoli, samemu z nich korzystać. I jest jeszcze trzeci, psychologiczny aspekt. W swoim słynnym dziele – „Dzienniku roku zarazy” – Daniela Defoe zdaje relację z epidemii Dżumy, która nawiedziła Londyn w 1665 roku. W książce opisał przypadek mężczyzny, który, gdy tylko dowiedział się, że w mieście pojawiły się pierwsze przypadki zarażenia, zabarykadował się w domu i nie wychodził z niego przez wiele miesięcy. W pewnym momencie nie wytrzymał – w samym szczycie epidemii wyszedł z mieszkania nie zachowując żadnych środków bezpieczeństwa. Po co przytaczam tutaj ten przykład? Bo im bardziej złożone i żmudne mechanizmy ochrony sobie narzucimy, tym bardziej będzie nas w którymś momencie kusiło, żeby z nich zrezygnować na przykład podczas krótkiego wypadu do bankomatu. Dzisiejsze instrukcję będą więc dotyczyć zabezpieczeń dostępnych dla każdego z nas. Tym bardziej, że istotniejsza wydaje się być nie jakość narzędzi, a procedura ich używania.

    Zacznijmy od tego w co zapakujemy zakupy. Ja biorę ze sobą moją sznurkową torbę – po każdym powrocie do domu ląduje ona w praniu (w temperaturze minimum 60 stopni). Gdybym wybierała się na zakupy codziennie ta procedura odkażania mogłaby być męcząca, ale w tym momencie nie mam takich problemów – staram się nie chodzić do sklepu częściej niż raz, maksymalnie dwa razy w tygodniu. Torba jest więc zawsze gotowa do użytku. Do sznurkowej torby pakuję drugą płócienną torbę, bo zwykle nie mieszczę zakupów w jednej.

    Co zabezpieczam? Tu nie ma wielkiej zagadki – w kółko słyszymy, że najbardziej narażone są ręce (bo nimi dotykamy skażonych powierzchni) i twarz, przede wszystkim usta i nos (bo tędy najłatwiej się zarażamy) i w mniejszym stopniu oczy. Ogromnym problemem jest mimowolne dotykanie twarzy, co każdy z nas ponoć robi setki razy dziennie. Drapiemy się, poprawiamy włosy, niektórzy podobno czasem nawet dłubią w nosie. Najważniejszymi atrybutami w walce z wirusem będą więc maseczki i rękawiczki.  Zaczynając od rąk – idealnie byłoby, gdybyśmy mieli rękawiczki lateksowe. Są najwygodniejsze, najłatwiej w nich używać wszelkich przedmiotów, ręka poci się w nich mniej niż w rękawiczkach foliowych i są dosyć wytrzymałe. Jeśli nie mamy dostępu do rękawiczek lateksowych, łatwo dostępne są rękawiczki foliowe – takie, jakimi w marketach chwytamy (albo przynajmniej powinniśmy chwytać) pieczywo. Wychodząc na zakupy biorę ze sobą cztery rękawiczki – czemu aż tyle? Aby dojść do samochodu muszę otworzyć dłonią drzwi na klatce schodowej i furtkę – z których korzystają też inni sąsiedzi. Samochód traktuję jako strefę „czystą” więc ściągam rękawiczkę gdy do niego wsiadam (podział na strefy „czyste” i „brudne” jest niezwykle istotny i trzeba być w tej kwestii zdyscyplinowanym). Tuż przed wejściem do sklepu wkładam rękawiczki. Pamiętajmy, że w noszeniu rękawiczek nie chodzi tylko o nasze zdrowie – nie przenośmy więc na nich nieczystości z naszych mieszkań. No i kluczowa kwestia – najlepiej jest założyć, która ręka jest tą „brudną” (praktycznie jest, by była to nasza „podstawowa” ręką, czyli u praworęcznych prawa, u leworęcznych – lewa). I tylko tą ręką dotykać przedmiotów poza domem, czy własnym samochodem. Ja nakładam rękawiczki na obydwie ręce, ale prawą ręką trzymam telefon z listą zakupów, a lewą zbieram rzeczy do torby (jestem leworęczna). Jeśli zdarzy się, że jakaś czynność wymaga użycia obydwu rąk, to zmieniam później rękawiczkę na prawej ręce (tak aby wciąż pozostała tą czystą ręką). Przy kasie wyciągam z torebki kartę kredytową prawą (czystą) ręką, a pin wystukuję lewą (brudną) ręką. Tuż po wyjściu ze sklepu ściągam obydwie rękawiczki – nie wchodzę w nich do samochodu. Zdejmuje rękawiczki łapiąc je „od wewnątrz” i szybkim ruchem ściągam je z dłoni wywijając na lewą stronę, od razu nad pojemnikiem na odpady.

   Przejdźmy do nieszczęsnych maseczek. Teoretycznie ciężko jest je kupić, ale w praktyce każdy może je zrobić sam. Nowe wytyczne nie precyzują czy powinna to być maseczka chirurgiczna, kosmetyczna, przeciwpyłowa, budowlana, czy zwykła chustka zawiązana z tyłu głowy. Ja zaopatrzyłam się na serwisie aukcyjnym w kilkanaście masek kilkurazowych. Domowych sposobów uzdatniania ich do ponownego wykorzystania jest kilka – wyparzanie we wrzątku, kąpiel w płynie dezynfekującym, prasowanie żelazkiem czy pranie w pralce w temperaturze powyżej 60 stopni. Domyślam się, że większość z Was też korzysta właśnie z takich kilkurazowych masek wykonanych z fizeliny i naturalnej tkaniny, bo ich dostępność jest teraz największa. Pamiętajcie jednak proszę, że ich nieumiejętne używanie może przynieść więcej szkody niż pożytku – po każdym (K A Ż D Y M) użyciu maski trzeba ją zdezynfekować. Maskę zawsze ściągamy chwytając za gumki za uszami, te jednorazowe od razu wyrzucamy, te wielorazowe wywijamy na wewnętrzną stronę (tę która dotykała ust) i najlepiej od razu wkładamy do wrzątku (ewentualnie, jeśli jesteśmy na zewnątrz, do foliowego woreczka). Nie można dopuścić do sytuacji, w której czyste maski mieszają się z tymi, które „nałożyliśmy tylko na chwilę”. Najlepiej już teraz przygotować w przedpokoju pudełko z czystymi maskami, a koło zlewu na przykład słoik, w którym będziemy zalewać wrzątkiem brudne maski po powrocie do domu.

    Co jednak w przypadku, gdy maseczek nie mamy? Z odpowiedzą przychodzi Internet. Youtube jest pełen czytelnie przygotowanych filmów instruktażowych jak zrobić maskę zakrywającą twarz (oprócz oczu oczywiście) z bokserek, t-shirów, czy nawet stringów (ta ostatnia wersja wygląda dosyć zabawnie). Niektórzy wzmacniają takie domowe rozwiązania wyciętymi wkładkami z worków lub filtrów do odkurzaczy. Dla sceptyków powtórzę to, o czym słyszymy od ekspertów – chronimy siebie i innych nie przed samymi wirusami, ale przed zawierającymi je kroplami śliny. Bokserki na głowie być może nie będą miały skuteczności maski FFP2, ale nadal znacznie zmniejszą ryzyko przeniesienia się zakażenia z nas lub na nas.  

Look Of The Day – Wielkanocna Niedziela

dress with lace / sukienka z koronką – MLE Collection

apron / fartuszek – dawno temu uszyty przez krawcową

shoes / buty – Chanel 

   Telefony oparte o filiżanki staną się pewnie symbolem tegorocznych Świąt. Do wielkanocnego śniadania jeszcze nigdy nie zasiedliśmy w tak wąskim gronie, ale bardzo doceniam fakt, że mogliśmy chociaż przez chwilę zobaczyć resztę naszych najbliższych – nawet jeśli tylko wirtualnie. Zależało mi aby mimo dziwnych okoliczności niektóre elementy pozostałe niezmienne – na nakrytym białym obrusem stole zagościły więc nasze ulubione potrawy, które skrupulatnie przygotowaliśmy dzień wcześniej, a z szafki wyciągnęłam najlepszą zastawę. Stuknęliśmy się też jajkiem na szczęście i życzyliśmy sobie zdrowia. Wybaczcie, że samego śniadania nie uwieczniłam na zdjęciach – zrobiliśmy je w trakcie przygotowań, aby później móc już przeżywać świąteczny czas w spokoju (i oddać się błogiemu lenistwu). 

   "To co dobre zawsze wygra, nawet jeśli wydaje się nam, że przegrało. To co złe zawsze przegra, nawet jeśli wydawało się nam, że wygrało". Poprawcie mnie, jeśli źle zapamiętałam słowa Ks. Twardowskiego z opowiadania o wielkanocnym baranku – nawet w bezkresnym internecie ciężko znaleźć te wciąż aktualne mądrości z przeszłości. Z okazji Świąt Wielkanocnych życzę Wam więc tego,  co i tak z pewnością nadejdzie: spokoju, radości i bliskości ukochanych osób. 

LOOK OF THE DAY

slippers / kapcie – EMU Australia on eobuwie.pl

white jeans / białe dżinsy – Mango (ale po wielu przeróbkach)

t-shirt / koszulka – NAKD

belt / pasek – Polene

   Chciałam dzisiejszy wpis opublikować bez tekstu, bo pracuję teraz nad dłuższym artykułem, który pojawi się w nadchodzącym tygodniu, a że siadam do niego w każdej wolnej chwili, to na dzisiejszy "look" jakoś nie starczyło już czasu. Muszę jednak przyznać, że kontakt z Wami to coś, co w ostatnim czasie bardzo podtrzymuje mnie na duchu – nawet jeśli w komentararzach nie zawsze ze wszystkimi się zgadzam. Rozweselanie obserwatorów to podobno teraz powinność influencerów, mam więc nadzieję, że kilka zdań o beztroskich tematach nie będzie Wam tutaj wadziło. 

   Kwarantanna całego zachodniego świata to dla branży mody niezwykły test. Przyszłość pokaże, czy zmieni się ona na stałe – póki co, marki z kategorii "homewear" nie powinny narzekać, chociaż  akurat ja w dalszym ciągu staram się opierać dresom noszonym na co dzień. Albo inaczej: nosiłam je na co dzień przed epidemią, ale teraz, dla podtrzymania pozorów normalności i samodyscypliny, celowo z nich rezygnuję. Kapcie natomiast to teraz moje ulubione obuwie. Poprzednie, które miałam, okazały się niestety dla Portosa zbyt pyszne, ale te nowe godnie je zastępują. 

 

 

Look of The Day in my Home Office – #ZostańwDomu i kilka aktualności

sweater and trousers / sweter i cygaretki – MLE Collection (jeszcze niedostępne, produkty pojawią się w sierpniu)

leather belt / skórzany pasek – Massimo Dutti (stara kolekcja)

shoes / klapki – Flattered

We’ve got another week of this eerie situation behind us. In a short period of time, we had to learn how to live anew, change the way we work and spend free time. And even if some of you would like to take some rest from the topic, I can’t really stay silent about it (and I think that I shouldn’t) on my profiles. I perfectly know how important are minute things which, despite the new and difficult conditions, stay unchanged.

Even if the formula of everyday Look of the Day posts is based on a slightly trivial assumptions, they keep me disciplined. The importance of maintaining our everyday routine (of course, while staying at home) was explained in a post from the previous week. However, I didn’t mention whether our clothes play any role in this mechanism. Of course, clothes that we wear determine our mood. Instagram has been recently flooded with photos of Influencers wearing sweats and no one is really surprised. A loosely cut and comfortable outfit is something that anyone would pick for wearing during the day so it’s great that we can legally sit from Monday until Friday on our couch in our office with terry socks pulled to our calves. We shouldn’t forget that we are always waiting for a loud birthday party for a longer period of time. Does that mean that if we could attend one every day we would be happy? Would we enjoy it on a similar level every day? It’s pretty easy to answer that question.

I’m providing you with such a vivid example as there are at least three weeks of limitations ahead of us. It means that in order to maintain an appropriate mental state we need to watch ourselves. Weekend time may be a dispensation for us, but tomorrow we need to get back on our regular track and wash the sweats.

I haven’t mentioned it yet on the blog, but those who follow my Instagram have probably noticed this piece of information. We all know that it’s not a good time for Polish entrepreneurs and that the crisis will be relentless taking its toll on everyone, but doctors and nurses are our light in the tunnel – they are responsible for setting us up once again. It’s not a secret that every support is welcome – the better they are secured from the virus, the greater the chances that many patients will survive. Up until Sunday, in a gesture of solitary, we’ll give 10 % of all our orders at  www.mlecollection.com for the fundraiser Siepomaga.pl that gathers money for hospital equipment that is required during the coronavirus pandemic. It concerns ALL items at our store – also those that became available before anyone could even foresee the epidemic coming (we don’t push the prices like some other companies – we just deduce it from our profit, our customers aren’t adding a dime to the whole process). On Monday morning, I promised that I’ll eagerly share the information about the bank transfer on Instagram. I will make at home of course. If you weren’t planning on doing any shopping at MLE, don’t buy anything – this is the direct link to the fundraiser.

* * *

   Mamy za sobą kolejny tydzień tej przedziwnej sytuacji. W krótkim czasie musieliśmy nauczyć się żyć inaczej niż wcześniej, zmienić sposób w jaki pracujemy i odpoczywamy. I nawet jeśli niektóre z Was chciałyby odpocząć od tego tematu, to nie potrafię (i uważam, że nie powinnam) pomijać go na swoich kanałach. Wiem doskonale, jak ważne są teraz drobne rzeczy, które mimo nowych i trudnych warunków pozostają niezmienne.

Nawet jeśli formuła coniedzielnych wpisów „Look of The Day” jest z założenia nieco trywialna, to mnie samą trzymają one w dyscyplinie. To, jak ważne jest, aby podtrzymanie naszej codziennej rutyny (oczywiście jednocześnie zostając w domu) wyjaśniłam dokładnie w artykule z zeszłego tygodnia. Nie wspominałam jednak o tym, czy strój pełni w tym mechanizmie jakąś istotną rolę. Oczywiście, ubrania, które mamy na sobie determinują nasz nastrój. Instagram zalewany jest teraz zdjęciami influencerek w dresach i nikogo to nie dziwi. Luźny i wygodny strój to przecież coś na co każdy z nas czeka przez cały tydzień, więc fajnie, że „na legalu” można teraz od poniedziałku do piątku siedzieć na kanapie w bluzie i frotowymi skarpetkami zaciągniętymi do połowy łydek. Nie zapominajmy jednak o tym, że hucznej imprezy urodzinowej też wyczekujemy przez dłuższy czas. Czy to oznacza, że gdybyśmy wyprawiali ją codziennie, bylibyśmy szczęśliwsi? Każdego dnia cieszyłaby nas tak samo mocno? Chyba łatwo odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Funduję Wam taki przejaskrawiony przykład, bo przed nami jeszcze minimum trzy tygodnie ograniczeń, a to oznacza, że dla dobrej kondycji psychicznej musimy trzymać się w ryzach. Weekend może być dla nas dyspensą, ale jutro warto już wrócić na normalne tory, a dresy dać do prania. 

Nie pisałam jeszcze o tym na blogu, ale te z Was, które śledzą mój Instagram na pewno wyłapały tę informację. Wszyscy wiemy, że to nie jest dobry czas dla polskich przedsiębiorców i kryzys nie oszczędza nikogo, ale naszym światełkiem w tunelu są dziś lekarze i pielęgniarki – to od nich w dużej mierze zależy to, czy nasza sytuacja się poprawi. To nie tajemnica, że przyda im się każda pomoc – im lepiej będą oni zabezpieczeni przed wirusem, tym większe szanse na przeżycie wielu chorych. W geście solidarności do końca niedzieli 10% wartości każdego zamówienia w sklepie www.mlecollection.com zostanie przekazana na zbiórkę Siepomaga.pl która zbiera pieniądze na sprzęt szpitalny niezbędny do pracy podczas pandemii koronawirusa. Dotyczy to WSZYSTKICH rzeczy w naszym sklepie, także tych, które weszły do sprzedaży nim ktokolwiek obawiał się epidemii (żeby nie było, że tak jak niektórzy, windujemy ceny w górę – odliczamy to od naszego zarobku, Klientki nie dokładają do tego złotówki). W poniedziałek rano obiecałam już, że z przyjemnością pochwalę się na Instagramie przelewem, który wykonam z domu oczywiście. Jeśli nie planowałyście robić zakupów w MLE to nic nie kupujcie – podaję też tutaj bezpośredni link do zbiórki