Venice in the evening

During my stay in Venice, I only once swapped my comfy flats for my beloved heels. Black and white is a classic combination which always looks good (in a classy elegant kind of way). Dresses with a waist-band – that's my favorite kind of style which always goes well with a fitted jacket with peplum.

How Do you like the result? I reckon it was a worth finding that little extra space in my suitcase for an elegant hand-bag and black sandals. And it would have been a real pity not to take adventage of that gorgeous background for some photos!

dress and jacket / sukienka i żakiet – Mosquito-sklep.pl

shoes / buty – Zara

hand-bag / torebka – no name

bow / kokarda – topshop 

W trakcie pobytu w Wenecji, tylko raz zamieniłam wygodne baletki i klapki na moje ukochane szpilki. Połączenie czerni i bieli to klasyka, która zawsze prezentuje się dobrze (tyczy się to także bardziej eleganckich stylizacji). Sukienka odcięta w pasie, to mój ulubiony fason – idealnie komponuje się z dobrze dopasowanym żakietem z baskinką.

Jak Wam się podoba efekt? Jak dla mnie warto było wygospodarować odrobinę miejsca w walizce na elegancką torebką i czarne sandałki:). Szkoda by mi było niewykorzystać tak pięknego tła do zdjęć:).

 

Five minutes with Instagram

Couple hours in Venice and short visit in Val di Fiemme

I fell in love with Venice and really didn't want to leave – it's the most extraordinary city I've ever had the pleasure of visiting. What is it about this place that (including me!) this town draws in millions of tourists every day? Venice is a town built on several islands connected by bridges. The main means of communication between these islands is by water (as you can see on the photos, even the post is delivered by motor boats!). You can't enter the town by car or even by bike so people get around on foot or by using the famous vaporetto (water tram – the one I used to get to the Lido).

Down every street you can find charming trattorias (Italian restaurants serveng regional cuisine), in which I ate my favorite (as of this visit because before I'd never really tried it the way they do it here:) pasta with frutti di mare.

 

Zakochałam się w Wenecji i naprawdę nie miałam ochoty jej opuszczać. Jest to najbardziej niezwykłe miasto, które miałam przyjemność zwiedzić.

Co powoduje, że (poza mną:)) to miasto przyciąga miliony turystów każdego roku? Wenecja to miasto położone na licznych wyspach, złączonych  mostami. Transport pomiędzy wyspami odbywa się głównie drogą wodną (jak widzicie na zdjęciach, nawet poczta jest rozwożona motorówkami:)). Do samego miasta nie można wjechać samochodem, ani nawet rowerem, a ludność przemieszcza się pieszo lub za pomocą słynnego vaporetto (czyli tramwaju wodnego, którym płynęłam między innymi na wyspę Lido).

Na każdej uliczce można znaleźć urocze trattorie (włoskie restauracje oferujące typowo regionalne jedzenie), w których zajadałam się moim ulubionym (od czasu tej wizyty oczywiście, bo w gruncie rzeczy nigdy wcześniej nie jadłam go w takim "zestawieniu" :D) makaronem Frutti di mare, czyli ze świeżymi owocami morza.

I to by było na tyle, jesli chodzi o zwiedzanie Wenecji:). Tego samego dnia wybraliśmy się jednak gdzieś jeszcze…

Górskie powietrze było bardzo orzeźwiające, a temperatura jak na Włochy naprawdę niska (21 stopni). Góry to niby dla mnie nic nowego (zimą oczywiście!), a jednak widoki zapierały dech w piersiach. Wjeżdzając samochodem po serpentynach, przez chwilę wydawało mi się, że spotkałam najprawdziwszą krowę Milkę (znaną mi tylko z reklam). Patrząc na nią (piekną, czystą i z super retro dzwonkiem:)) opowieści o świstakach zawijających czekoladę w sreberka naprawdę przestały być tak nieprawdopodobne:).

Krowa wydawała się być zachwycona możliwością pozowania do zdjęć.

 

Apetyt na lazanię ze świeżym rozmarynem!

W mojej kuchni od rana istny zamęt. Gładki beszamel przenika się z czerwono krwistym odcieniem sosu pomidorowego. Zapach świeżego rozmarynu i woń posiekanej cebuli, unoszą się i dają mi złudzenie wloskiego ciepła, choć za oknem bałtycka wichura.

Skład:

ok. 350 g suchych płatów lazanii (9 sztuk)

500 g mięsa wołowo-wieprzowego (mielone)

3-4 łyżki oliwy

1 czerwona cebula (drobno posiekana)

2 ząbki czosnku

1 puszka pomidorów

500 g przecieru pomidorowego

świeżo zmielony pieprz

garść świeżego rozmarynu

sól morska

sos beszamelowy:

4 łyżki masła

3 łyżki mąki

ok. 600 ml mleka

2 liście laurowe

100 g świeżo startego parmezanu (zastępuję również startym serem mozzarella)

kilka kropel soku z cytryny

A oto jak to zrobić:

1.  W dużym garnku osolnej wody gotujemy płaty lazanii.

2. Oliwę rozgrzewamy na patelni i podsmażamy posiekaną cebulę wraz z rozgniecionym czosnkiem. Dodajemy mięso, doprawiamy solą i pieprzem. Całość smażymy, aż mięso się zarumieni. Zmniejszamy ogień, dodajemy puszkę pomidorów, przecier pomidorowy i świeże liście rozmarynu. Podgotowujemy na małym ogniu ok. 7-8 minut. 

3. Aby przygotować sos beszamelowy: w dużym rondlu rozpuszczamy masło dodając mąkę. Mieszamy. Zmniejszamy ogień i stale mieszając stopniowo dodajemy mleko oraz liście laurowe. Mieszanina masła z mąką wchłania sporo mleka, a zatem sami musimy ocenić ile jeszcze potrzeba. Sos powinien nabrać gładkiej konsystencji. Ostudzamy. Dodajemy starty parmezan i doprawiamy szczyptą soli oraz kilkoma kroplami sokiem z cytryny.

4. Na natłuszczonym spodzie żaroodpornego naczynia, układamy 3 ugotowane płaty lazanii. Pokrywamy przygotowanym sosem z mięsa oraz sosem beszamelowym. Przykrywamy kolejnymi płatami lazanii. Czynność tę powtarzamy. Ostatnią warstwę powinny stanowić płaty lazanii. Dodatkowo możemy posypać startym serem (parmezanem lub mozzarellą). Tak przygotowaną lazanię wstawiamy do rozgrzanego piekarnika do 180 stopni C i pieczemy ok. 25 minut.

\

Honey, I am home! :)

Wróciłam wypoczęta i szczęśliwa i dobrze się składa, bo sporo pracy przede mną:). Nadrabiam więc zaległości w mailach, projektach i grafiku na kolejny miesiąc. Oczywiście w towarzystwie ukochanej kawy (już nie włoskiej, ale i tak przepysznej:). Jutro kolejna porcja zdjęć z mojej wyprawy, a póki co zapraszam na dzisiejszy, prawdziwie włoski przepis Zosi! Ciao! :)

Follow my blog with bloglovin!

Italy, day 3 – Lido Island

Follow my blog with bloglovin!:)